Trudno przewidzieć, co przypadnie do gustu turystom. Czasem są to wyjątkowo piękne krajobrazy, czasem arcydzieła sztuki albo i cuda architektury. Zdarzyć może się jednak, że najczęściej odwiedzanym przez przyjezdnych miejscem zupełnie niespodziewanie stanie się… Położona na uboczu szopa. I to właśnie ze względu na nią władze australijskiego miasta Perth zdecydowały się wydać ponad milion złotych na publiczną toaletę.
Crawley Edge Boatshed, czyli zbudowana w latach 30. XX wieku, znajdująca się przy brzegu Rzeki Łabędziej drewniana buda na łodzie, zawdzięcza swoją niezwykłą popularność przede wszystkim użytkownikom Instagrama. Po wielu latach stopniowego popadania w ruinę, które doprowadziły niemal do rozbiórki tego niewielkiego budynku, w 2001 roku zapoczątkowano jego renowację, w wyniku której nie tylko wyremontowano wiodący do niego pomost, ale też przemalowano do tej pory brązową elewację na intensywny, niebieski kolor. Całkiem szybko okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, a znajdująca się w ustronnym i nieszczególnie przystosowanym do wizyt dużych grup ludzi szopa z dnia na dzień zaczęła robić coraz większą furorę wśród miłośników robienia sobie selfie i stała się najczęściej fotografowanym miejscem w goszczącym każdego roku ponad 3,5 miliona turystów mieście. Dziś hashtag #blueboathouse pozwala wyszukać tysiące zdjęć niedużego niebieskiego budyneczku, a niektóre z nich potrafią przekroczyć zawrotną liczbę nawet 55 tysięcy polubień.
Niestety, choć znajdująca się na wodzie buda bez wątpienia wygląda naprawdę wyjątkowo, sprawia władzom miasta naprawdę wielu kłopotów. Najważniejszy z nich jest spowodowany faktem, że Crawley Edge Boatshed znajduje się nie tylko dalej od centrum Perth, niż większość miejscowych atrakcji, ale też w miejscu, w którym ze względu na bliskość rzeki trudno o zapewnienie jakiejkolwiek infrastruktury – z parkingiem włącznie. W związku z tym chcący zrobić sobie zdjęcie turyści zmuszeni są nie tylko zostawiać swoje samochody na uliczkach pobliskiego osiedla, ale też przedzierać się do upatrzonego przez siebie punktu przechodząc przez Bay Road, jedną z najbardziej ruchliwych ulic w mieście, co, przy pędzących z duża prędkością autach, zdecydowanie nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem.
W takich warunkach tym bardziej nabiera się ochoty na chwilę odpoczynku oraz szuka miejsca pozwalającego się odświeżyć, jednak do tej pory najbliższym tego typu obiektem była znajdująca się ponad 1,5 kilometra dalej restauracja. Biorąc pod uwagę, że do ogólnodostępnej publicznej toalety trzeba przemierzyć aż 2,5 kilometra, a duże zainteresowanie łazienkami utrudnia korzystanie z WC faktycznym klientom serwującego jedzenie nad brzegiem rzeki lokalu, co z kolei prowadzi do scysji między jego właścicielem a turystami, toaletowy kryzys z roku na rok stawał się coraz poważniejszy. Władze australijskiego miasta postanowiły zatem w końcu coś z tym zrobić i zdecydowały się przeznaczyć aż 400 tysięcy dolarów australijskich – równowartość ponad miliona złotych – na budowę publicznego sanitariatu, który odpowie na potrzeby tłumów influencerów.
Wiążąc duże nadzieje ze stałym wzrostem liczby odwiedzających miasto turystów, zwłaszcza z Azji, znane z licznych muzeów i międzynarodowego festiwalu sztuki Perth nie tylko nie szczędzi środków na budowę odpowiedniej infrastruktury sanitarnej, ale też uważa ją za niezwykle istotny element tworzonego z myślą o osobach przyjezdnych zaplecza. Dlatego też, jak przyznają związani z cyfrowym marketingiem i mediami społecznościowymi specjaliści od promocji, przeznaczenie kwoty kilkuset tysięcy dolarów na ogólnodostępną łazienkę odpowiadającą na wszystkie najważniejsze potrzeby miłośników pięknych zdjęć, jest w pełni usprawiedliwione, a nawet wskazane. WC dedykowane tak rozpoznawalnemu, będącemu niejako wizytówką całego miasta, miejscu, jest bez wątpienia przybytkiem do którego zajrzy wielu odwiedzających Crawley Edge Boatshed ludzi i na podstawie którego może sobie wyrobić opinię na temat ogólnej higieny i czystości aglomeracji. Jego zadaniem jest zatem nie tylko spełnienie zwyczajowej roli ubikacji, ale również udowodnienie, jak bardzo australijskie miasto dba o turystów, jakimi wartościami się kieruje i do czego w ramach swojej polityki rozwoju dąży.
Na jakie rozwiązanie się zatem zdecydowano? Władze uznały, że musząca zmierzyć się z dużym natężeniem ruchu toaleta powinna być nie tylko praktyczna, ale też estetyczna i wydajna. Zaakceptowany projekt to korzystający z odnawialnego źródła energii, zasilany za pomocą paneli słonecznych szalet, zbudowany z piaskowca, stali galwanizowanej oraz betonu w kolorze ochry. Dzięki wykorzystaniu takich materiałów doskonale dopasowany został do lokalizacji, którą mu przeznaczono, stając się w pełni zintegrowanym z resztą krajobrazu wolnostojącym budynkiem, nienarzucającym się ale też łatwym do odnalezienia oraz oferującym komfort i poczucie spokoju potrzebne każdemu, kto w szale zwiedzania nowego miejsca może poczuć się zagubiony.
Dobrze wyposażona publiczna toaleta, choć często bagatelizowana, jest niezwykle ważnym elementem miejskiej infrastruktury, szczególnie w miejscowościach wypoczynkowych i turystycznych. Pozwala pokazać odwiedzającym dane miejsce ludziom, że dba się o ich potrzeby i wysoki poziom higieny w zwiedzanych przez nich okolicach, a także odciąża restauratorów oraz właścicieli innych lokali i firm usługowych, którzy nie muszą się martwić o nieproporcjonalnie duży ruch i zużycie materiałów eksploatacyjnych we własnych ogólnodostępnych dla klientów łazienkach. Przygotowanie mającego kompleksowy zestaw akcesoriów, takich jak dozowniki mydła, pojemniki na papier toaletowy i podajniki jednorazowych ręczników do rąk, sanitariatu, wcale jednak nie musi wymagać kwot osiągających setki tysięcy złotych, a kupując odpowiednie zestawy produktów można tanio i dobrze przygotować ubikację, która zrobi dobre wrażenie na przyjezdnych.
Ryszard Kurek
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment publikacji (tekst, grafika, obrazy, zdjęcia, pliki oraz inne dane) prezentowany w sklepie internetowym OLE.PL nie może być powielany lub rozpowszechniany w żadnej formie i w żaden sposób bez uprzedniego zezwolenia. Wszelkie znaki towarowe, znaki graficzne, nazwy własne i inne dane są chronione prawem autorskim i należą do ich właścicieli.